start page    szczęscie - główna strona / happiness - main page    zycie - główna strona / life - main page



Bądź Zdrów28-10-2003

Dziennik polski Kraków - Lekarz radzi

Odejście

Palliatus - okryty płaszczem - od tego greckiego słowa wywodzi się nazwa opieka paliatywna. Można ją rozumieć jako opiekę łagodzącą, ukrywającą przykre oznaki choroby. Od tysięcy lat łagodzenie cierpień ludzkich było uświęconym obowiązkiem lekarzy. Niestety, postęp wiedzy od XVII wieku spowodował rozdzielenie ciała i ducha.

Ten podział traktował cierpienia duchowe jako domenę działań Kościoła, a dolegliwości ciała pozostawiał wiedzy medycznej. Upowszechnienie w naszych czasach holistycznej koncepcji człowieka sprzyja współpracy między duchownymi i lekarzami, oraz specjalistami pokrewnych dziedzin - wszystkimi, którzy niosą pomoc chorym. Podstawową normą udzielania integralnego wsparcia są działania medyczne, psychologiczne, socjalne i duchowe.

Niemal każdy człowiek boi się śmierci, jako strasznego przeżycia, a tymczasem chory prawidłowo prowadzony w czasie terminalnym przez zespół profesjonalistów, kiedy ma opanowane objawy postępującej choroby, spokojnie zasypia. Na wiadomość o śmiertelnej chorobie człowiek przeżywa

różne stany emocjonalne:

zaprzeczanie, złość, rozpacz, a wreszcie pogodzenie się z sytuacją. Proces ten może być powtórzony na nowo, kiedy pacjent już wie, że jego choroba staje się nieuleczalna.

Pacjenci ze stabilną osobowością, satysfakcjonującym życiem w przeszłości, z silnym wsparciem rodziny i przyjaciół, na ogół łatwiej przystosowują się do terminalnej fazy choroby niż ci, których wcześniejsza egzystencja była skomplikowana. Zetknięcie się twarzą w twarz ze śmiercią może być zwłaszcza trudne dla tych, którzy mają szczególnie dużo do stracenia, przede wszystkim ludzi młodych, gdyż nie wykorzystali w pełni potencjału swych możliwości. Dobrym krokiem na drodze świadomego przystosowania do choroby jest

zmiana systemu wartości.

Są tacy, którzy twierdzą, że choroba odmieniła ich, pozbawiła małostkowości, nauczyła dostrzegać nowe sprawy, zmieniła poglądy. Problemy emocjonalne w terminalnej fazie choroby są związane z koniecznością przystosowania się do utraty różnorakich funkcji.

Osłabienie fizyczne

pozbawia chorego uczestniczenia w normalnych zajęciach oraz poczucia niezależności. Dla wielu osób jest to upokarzające i są ogromnie zaniepokojeni perspektywą bycia ciężarem dla innych. Narzucona utrata roli może prowadzić niekiedy do konfliktów z osobami, które przejęły funkcje sprawowane w przeszłości przez chorego. Zmiana wizerunku ciała, jego kształtów, np. guzy widoczne na odkrytych powierzchniach, o nieprzyjemnej woni, prowadzi do przygnębienia. Utrata zdolności komunikowania się - z powodu uszkodzenia krtani albo czasem mózgu - jest frustrująca, kiedy chory chce przekazać jakąś informację, a nie może być zrozumiany. Utrata perspektywy długiego przeżycia i kontroli nad przyszłością może powodować narastający stres.

Komunikowanie się, rozmowa lub dialog na temat choroby z bliskimi i zespołem opiekującym się bywają czasem utrudnione. Szczególnie ciężkim przeżyciem może być rozmowa z dziećmi. Problemy te nakładają się na uczucie wyobcowania z grona osób zdrowych, którego doświadcza wielu umierających. Niektórzy stopniowo odrzucają bliskich z otoczenia, co może być niepokojące dla krewnych, którzy, nie rozumiejąc naturalnego przystosowania się do śmierci, sami czują się odrzuceni.

Depresja

Niepokój często łączy się z depresją, czego wyrazem jest niezdolność do cieszenia się rzeczami, które mogłyby nadal dawać przyjemność. Chorzy myślą czasem o samobójstwie lub eutanazji. W takich chwilach wystarczy troskliwa opieka, aby nastrój chorych gwałtownie się poprawił. U podstaw niepokoju leży przypuszczalnie stres z powodu perspektywy śmierci, chociaż nie wszyscy chorzy chcą się do tego przyznać. Niepokój nasila się w nocy lub gdy chory jest sam. Niektórzy obawiają się zasnąć, być może myśląc, że już nigdy się nie obudzą. Innych męczą nocne koszmary. Jeśli chory potrafi znaleźć źródło lęków i rozmawiać o nich, zazwyczaj przynosi mu to ulgę. Niekiedy istnieje specyficzne źródło zmartwienia, np. obawa przed uduszeniem lub wykrwawieniem. W ostatnich tygodniach życia pojawia się

"splątanie",

spowodowane kombinacją zaburzeń metabolicznych i efektów leczenia, a ostry niepokój przedśmiertny czasami występuje u chorych, którzy nie zdołali zaakceptować nieuleczalności swej choroby lub innych problemów z przeszłości. Umierającemu trzeba więc ułatwić uporanie się z widmem nie załatwionych spraw z przeszłości i nie ukrywać przed nim prawdy o chorobie oraz jej stadium. Ukształtowana religijność i wiara w życie po śmierci stanowią dla większości pacjentów główne

źródło spokoju.

Niektóre osoby wierzące tracą swą wiarę (wyjątkowe przypadki), podczas gdy wielu niewierzących przechodzi religijną przemianę. Problemy duchowe są terminem szerszym niż problemy religijne i obejmują poszukiwanie sensu choroby, rozwiązywanie dawnych konfliktów i ocenę doświadczeń życiowych z przeszłości.

Nadzieja

Każdy lekarz wie, że jest źródłem nadziei chorego, zatem może ją dawać, osłabiać lub odebrać. Wszystkie definicje nadziei mają jeden wspólny mianownik: mówią o oczekiwaniu czegoś dobrego, co jeszcze przed nami, o przyszłości, w której osiągniemy upragniony cel. Nadzieja jest jednym z niezbędnych elementów udanego życia. Zbyt często lekarze niewłaściwie pojmują jej treść, uważając, że dotyczy ona jedynie wyleczenia lub remisji i przekazują chorym niewłaściwe informacje odnośnie ich stanu zdrowia, bałamucąc lub, co gorzej, bagatelizując zaawansowanie choroby i bliskość śmierci. Warto zastanowić się, jak pomóc pacjentowi

spojrzeć w oczy prawdzie,

wiedząc, że jego życie wkrótce się skończy, zamiast łudzić ciężko chorego człowieka i siebie samego tą czy inną formą działania, tylko po to, żeby zaprzeczyć bliskości śmierci. Jest to jeden z przejawów upartej niezgody całego społeczeństwa na uznanie potęgi, a nawet samego istnienia śmierci.

Nadzieja, jaką jesteśmy w stanie dać, jako lekarze, to ta, żeby człowiek nie umierał, cierpiąc i w samotności.

Każde narodziny to "budzenie się do życia". Dziecko po narodzinach śpi prawie całą dobę i stopniowo wydłuża mu się czas czuwania, czas życia. Potem nasza doba dzieli się na sen, pracę i na inne zajęcia. Kiedy przychodzi czas umierania, skraca się czas czuwania, czas życia, a wydłuża czas snu. Gdy chory człowiek śpi dłużej niż czuwa, nadchodzi jego czas umierania, aż zasypia na zawsze. Ważne, żeby ten proces był spokojny, bez bólu, niepokoju, pobudzenia.

Wysłuchała:

DANUTA ORLEWSKA