WIERSZE OD ROKU 2000

Zygmunt Ryznar




Kropka nad i


Skronie siwe i nie tylko
jak zwykle za wcześnie
i tylko po to aby przyzwyczajać nas do smugi cienia...

Radość w łagodnych promieniach słońca
Ciepło w uścisku Twojej dłoni
Słoneczko w Twoich oczach Miła i na policzkach
W przyśpieszonych krokach
nowe fale energii życia

Tak powstaje nowa MonaLiza
z nieodgadnionymi myślami
i z zagadkowym uśmiechem
przez który przemawia najgłębsze z tego co nas łączy
przędzone tak delikatną nicią że urywa się przy najlżejszych zawirowaniach ...

Nikt inny nie tworzy jesieni życia
Tylko my sami
dla siebie samych.


Impresja ze spaceru we dwoje w Parku Decjusza
Kraków niedziela 6 sierpnia 2000 r




 

Życie jak kropli plusk




Komentarz autorski:
Istnienie to studnia, a życie pojedyńczego człowieka to ledwie plusk kropli lecącej na jej dno...

Od wielu wielu lat prześladuje mnie ból pożegnania z MAMĄ i sceneria w jakiej TO się odbywało.

Czerwiec 1944. Miasto Jarosław w pierwszych dniach wyzwolenia spod okupacji niemieckiej - prawie puste (jakżesz wówczas szerokie) ulice, po których słychać od czasu do czasu miarowe bicie (o łby nierównej kostki) żołnierskich butów z maszerujących kolumn. I my we troje - Tata, Siostrzyczka (o rok starsza ode mnie) i ja (6letni chłopiec)- idący jak we śnie za furmanką, na której spoczywała ONA - milcząca - z niedopowiedzianym życiem. Słyszę klekot uderzeń kopyt konia i nagle pojawiające się ostre zmasowane uderzenia żołnierskich podkutych butów. Z perspektywy dziecka widzę spody tych butów i niekiedy rozsunięte onuce.. Czuję na sobie spojrzenia, które oglądały nie jedną śmierć w swoich szeregach a mimo to zapewne współczuły .

Film uderzający moje oczy i uszy trwa tak naprawdę dalej ukryty gdzieś w moim wnętrzu i przebija się przez skorupę w niespodziewanych momentach.
Ten wiersz został wykluty po latach w wyniku takiego wielokrotnego pękania.

Składam nim hołd wszystkim MAMOM, które w tamtych trudnych czasach opuściły przedwcześnie swoje dzieci, i DZIECIOM, które mają w sobie ból tego rozstania i nosić go bedą na pewno do końca swoich dni.


Lu li
    lu li
         laj


Dno studni
(losu człowieczego)
w oddalonej czerni
zaprasza kołyszącym odblaskiem
(zwierciadłem nie-wiadomo-czego)
do ostatniego walca ....

Muzyczne tempo:

Plusk
    plusk
         plusk


to
Kropelki (życia)
ogrzane ciepłem matki
oziębiane podmuchami życia
opadając zawisają
próbują zwalczyć siły grawitacji
aby zostawić ślad

Filmowy:

Klaps
    klaps
         klaps


przed postawieniem pierwszego kroku
w tańcu mojego życia
w przelocie mgnienia
oglądam film
oczyma 6 letniego dziecka

w rytmie:

Klak
    klak
         klak


Po pustych ulicach
klaknięcia kopyt
(konia ciągnącego zaprzęg cmentarny)
z moją młodą Mamą
której serce nie wytrzymało.

Nie chcę wiedzieć
co Ona myślała
jak Ona cierpiała
zostawiając dwoje małych dzieci...

Po chwili ciszy
znowu:
Stuk
    szur
         stuk


Ja z siostrzyczką kroczymy (jak we śnie)
obok
ostry stukot żołnierskich butów
szelest ocieranych onuc
i opadających rąk

i ciągle:

Błysk
    błysk
         błysk


Spojrzenia kolejne (szeregów)
mijającej kompanii
Taki ostry flesz na moje oczy...
bijący do dzisiaj

Tyle
   aż
         tyle


wrażeń
już na początku mojego życia.

Napisane w Krakowie 10 sierpnia 2000 roku głównie w tramwaju 13
po drodze do pracy