gdyby nas nie było

kto oglądałby
żółtawe słońca wschody
i czerwienią bijące zachody

kto zaprzęgałby marzenia
do powozu wyobraźni
i po obłokach  donikąd
pędził bez wytchnienia 


skąd (byłoby) słońce
gdy zasłony jeszcze nieodgarnięte
a w uśpionych kwiatach
liście i kwiaty stulone

skąd śpiew
gdy usta milczą
a duszy jeszcze nie ma


skąd ciepło
gdy nasze dłonie
obejmują tylko powietrze


skąd wystrzał
skoro szampana  nie podano
na naszym ślubnym stole


nadchodzi jednak nasza pora
ciemność i cisza już za bramą
odchodzą w smugę cienia


wszystko jeszcze zasnute
mgłą jak lawą
ale  żar życia  niedługo przebije skorupę

i przyniesie
słońce ciepło  śpiew ...
Ilość odsłon: 991

Komentarze

październik 10, 2007 09:56

Mnie sie podoba. Moze koniec nieprzemyslany jeszcze, moze cos tam do poprawy, jednak wiersz ma swoja atmosfere. Jest cieply, prosty i lekki. Nad stylem to chyba trzeba pracowac do smierci, wiec bym sie na Twoim miejscu nie przejmowala zanadto tylko pisala sobie dalej. :o) Pozdrawiam

październik 10, 2007 09:40

Miło mi. że zrobił ten wiersz wrażenie. Napisałem go prosto i szybko, szukając wyrazu pomiędzy poezją białą i rymowaną. Budowałem nastrój - od żalu do optymizmu. Pozdrawiam Wszystkich też Tego który odczytał prowokowaną nie napisaną frazę i zobaczył "katastrofę" we własnym odbiorze.

fot

2-42-42-42-42-42-4

październik 09, 2007 23:58

usta milcza dusza spiewa , lecą łezki makabreski ----KATASTROFA

Konto usunięte

2-1

październik 09, 2007 22:16

tez tęsknie za ciepłem.....

październik 09, 2007 21:29

Chyba się jakaś jesienna robię, bo mi się Twój tekst podoba :))). Pozdrawiam