Jak pisać o Smoleńsku?

Marcin Orliński

Katastrofa smoleńska wywołała burzę polityczną i podzieliła polskie społeczeństwo. Na wydarzenia 10 kwietnia 2010 roku żywo zareagowali także poeci. Wiersze, które powstały po tragedii, trącą potwornym kiczem, ale również wiele mówią o polskich mitach i kompleksach narodowych. Okazuje się, że nie mamy języka, który sumowałby i organizował tego rodzaju doświadczenia wspólnotowe. Nie potrafimy mówić o ważnych wydarzeniach politycznych, nie sięgając do rekwizytorium romantycznego. A przecież od Mickiewicza dzieli nas już ponad sto pięćdziesiąt lat.

Po 10 kwietnia prawicowe media prześcigały się w publikowaniu wierszy na temat katastrofy smoleńskiej. Pamiętam, że ze zdziwieniem, a nawet przerażeniem, czytałem kolejne teksty, które mniej lub bardziej jawnie nawiązywały do walki narodowowyzwoleńczej. Polska znów się stawała „Chrystusem narodów”, a Rosjanie – groźnymi Moskalami. „Jeszcze Polska nie zginęła póki my giniemy/ póki nasi starsi bracia wędrują do ziemi”, pisał Wojciech Wencel w wierszu In hora mortis. Szymon Babuchowski w Trenie smoleńskim stwierdzał: „w prześwicie widać łąkę i czerwone maki/ Polskę o której śnili której ani oko/ ani ucho nie pozna – tylko ziarnko wiary/ wrzucone tu przez okno kiedyś wyda owoc”. Z kolei w słynnym tekście Jarosława Marka Rymkiewicza Do Jarosława Kaczyńskiego mogliśmy przeczytać: „I znowu są dwie Polski – są jej dwa oblicza/ Jakub Jasiński wstaje z książki Mickiewicza/ Polska go nie pytała czy ma chęć umierać/ A on wiedział – że tego nie wolno wybierać/ Dwie Polski – ta o której wiedzieli prorocy/ I ta którą w objęcia bierze car północy/ Dwie Polski – jedna chce się podobać na świecie/ I ta druga – ta którą wiozą na lawecie”.

Najbardziej zdumiał mnie tekst ostatniego z przytoczonych autorów...


Czytaj cały tekst w serwisie NaTemat.pl:
Jak pisać o Smoleńsku?