granią Tatr od Ciemniaka do Świnicy
(24 lipca 2005)

Kiry Dolina Kościeliska Twardy Upłaz Ciemniak Krzesanica Małołączniak Kopa Kondracka Suchy Wierch Kondracki Czuba Goryczkowa Kasprowy Wierch Beskid Skrajna Turnia Świnica Skrajna Turnia Przełęcz Liliowe Dolina Gąsienicowa Przełęcz między Kopami Skupniów Upłaz Boczań Kuźnice


otwórz mapkę w nowym oknie

trasa: wspaniała widokowo (na całe Tatry Zachodnie, jak i całe Tatry Wysokie); długa, wymagająca kondycyjnie; przy podejściu na Świnicę umiarkowane trudności (łańcuchy)
czas (bez odpoczynków): ok. 10 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 23 km

  zobacz trasę (wizualizacja 3D)

  zobacz profil wysokościowy trasy

W: Wstajemy wcześnie rano. Pogoda piękna, słonecznie i ciepło. Łapiemy busa do Kir. W Dolinie Kościeliskiej pusto. Pamiętasz, jakie tłumy były ostanio?
V: Jest ósma rano, o dwunastej będzie tłoczniej.
W: Kawałek Doliną Kościeliską, potem Miętusią. Szlak jest taki sobie, kamienie się osypują, ale idziemy w miarę szybko, bez odpoczynków.
V: Chyba nam się już kondycja wyrobiła.
W: Polana Upłaz, świeci słońce, choć nad górami kłębią się chmury. Wspinamy się na grzbiet przy skale Piec . Stąd łagodnymi zboczami aż do Chudej Przełęczy. Spójrz, dziś widać Wołowiec, Rakoń, Starorobociański. Że też nie mieliśmy takiej pogody, gdy tam byliśmy.
V: To już Ciemniak?
W: Nie, to Twardy Upłaz . Ostanie strome podejście i potem już prawie płasko.
V: Z Twardego Upłazu widać wreszcie Ciemniak. A to z tymi urwistymi ścianami? .
W: To Krzesanica. Najwyższa wapienna góra w Polsce.
V: Na Ciemniaku obowiązkowe zdjęcia na słupkach granicznych i panoramy. Tatry Zachodnie widać idealnie...
W: ...ale Wysokie w chmurach.
V: Moment i jesteśmy na Krzesanicy. Robisz zdjęcia, ja się opalam .
W: Dalej Małołączniak. Stąd już robiliśmy panoramy. Ale patrz. Chmury się podniosły. Widać Świnicę! Może nam się uda jednak wreszcie na nią wejść?
V: Ale to daleko...
W: Pójdziemy szybko. Za godzinę będziemy na Kasprowym. Schodzimy z Małołączniaka. Zostajesz w tyle i co chwila masz pretensje, że za szybko idę. Puszczam Cię przodem, ale wleczesz się niemiłosiernie. Tracę powoli cierpliwość. Nie możemy iść nieco szybciej?
V: Jakbym mogła, to bym szła szybciej. Nie potrafię!
W: Wchodzimy w tym samym tempie, a teraz nagle zwalniasz.
V: Bo muszę patrzeć, gdzie staję!...zaraz, zaraz. Możesz mi dać moje okulary?
W: Zakładasz okulary i nagle przyspieszasz tak, że ledwo nadążam. Za Kopą Kondracką już kolorowy tłum - im bliżej Kasprowego, tym gęstszy.
V: Na Przełęczy pod Kopą Kondracką tabliczka "Kasprowy Wierch 2 h". A mówiłeś, że dojdziemy w godzinę.
W: Stąd - jak się sprężymy - to 45 minut.
V: Kolorowy tłum zaczyna mnie denerwować, idę więc coraz szybciej.
W: Pędzisz na złamanie karku, niemal przebiegasz przez skałki pod Goryczkową Czubą. Gonię za Tobą. Gorąco mi w polarze; nie zdejmuję go, choć słońce przypieka, bo od strony Doliny Cichej wieje chłodny wiatr. Plecak ciąży. Plecy mam podrażnione; czuję się, jakby ktoś wrzucił mi za kołnierz garść świerkowych igieł.
V: Obiad zjemy na Przełęczy Liliowe, mówisz. Racja, nie mam ochoty jeść na tej promenadzie.
W: Obchodzimy od południa zapchany szczyt Kasprowego, pędem mijamy równie zapchany Beskid i tuż przed przełęczą wreszcie siadamy.
V: Do Kasprowego szliśmy 50 minut, czyli przeszło dwukrotnie szybciej, niż przewidywała tabliczka informacyjna.
W: Czas liczony dla niedzielnych turystów, jakich tu pełno.
V: Odpoczywamy dłuższą chwilę, zbieramy siły po tym "galopie".
W: Jest 14.30; najpóźniej o 16 bedziemy na Świnicy. Gotowa do wymarszu?
V: Tak jest! Po chwili stoimy u stóp Świnicy, przy tabliczce "szlak bardzo trudny", przy której robiłam sobie zdjęcie kilka dni wcześniej. Trzecie podejście, tym razem nam się uda.
W: Patrz, ta góra wygląda stąd jak K-2. Wielka, szpiczasta, górująca nad otoczeniem .
V: Od razu stromo i skaliście. Potem łańcuch - i płasko. A nawet w dół . Śmiesznie.
W: Przecinamy żleb, pokonujemy skalne żeberko , potem w górę, łańcuch do samego szczytu.
V: Tuż przed szczytem mijam się z kimś na gładkiej ścianie; zawisam na moment na samych rękach. Adrenalina hop! do góry.
W: Jesteśmy. Od teraz będziemy tylko schodzić w dół. No, oprócz schodów do naszego pokoju.
V: A nieprawda! Przy Murowańcu będziemy szli pod górę na Przełęcz między Kopami.
W: Na szczycie widoczność rewelacyjna, chyba najlepsza z całego wyjazdu . Tylko niestety karta w aparacie prawie pełna. Mieści się tylko kilka zdjęć: panoramy, no i my.
V: Zjadamy resztki prowiantu. Jesteśmy zmęczeni. A musimy jeszcze zejść do Kuźnic. Którędy pójdziemy? Przez Zawrat?
W: Lepiej nie. Jesteśmy zmęczeni, a ten szlak wymaga skupienia. I za długo by to trwało. Ze Świnickiej Przełęczy już szliśmy, więc pójdziemy do Liliowego i stamtąd zejdziemy.
V: Schodzimy. Znów skały, łańcuchy, ale w dół jest łatwiej. Świnicka Przełęcz, ostatnie zdjęcie. Teraz już prawie płasko.
W: Liliowe. Idziemy szlakiem w dół, coś mówię do ciebie, nagle mówisz: cicho, stój! Patrze, a tu z 5 metrów przede mną z zagłębienia tuż przy ścieżce wychodzą na ścieżkę dwie kozice: dorosła i mała. Daj aparat! szepczę. Szybka decyzja, które zdjęcie kasujemy. Trochę zwlekamy, kozice powoli się oddalają, więc nie mamy aż tak świetnych ujęć .
V: Wypiliśmy na Świnicy ostatnie krople wody, zostało tylko trochę herbaty. Jesteśmy nieco "podsuszeni". Czy tu nie ma gdzieś jakiegoś potoku?
W: Dopiero przy kolejce krzesełkowej.
V: Dochodzmy drewnianej rynny ze skapującą wodą. Nareszcie gasimy pragnienie. Napełniamy butelkę. Raźnym krokiem schodzmy w stronę Murowańca i w stronę Przełęczy między Kopami. Co chwilę oglądam się za siebie, żeby jeszcze napatrzeć się na góry.
W: Jeszcze zdjęcie Doliny Gąsienicowej w pięknym wieczornym słońcu . Ze Skupniów Upłazu widać na horyzoncie Babią Górę . Wybierzemy się tam?
V: No pewnie. Szkoda, że już jutro wracamy...
W: Dziś przeszliśmy przez połowę Polskich Tatr. Najdłuższa wycieczka z całego pobytu. No i wreszcie weszliśmy na Świnicę.
V: Do trzech razy sztuka.
W: Jeszcze przez las. Kuźnice.
V: Smutno jakoś. Milczymy.
W: Wrócimy tu niebawem. Obiecuję.

by v&w

powrót do listy tras