ŻYCIORYS | SEZON 1997 | WSPOMNIENIA | GALERIA ZDJĘĆ | WYWIAD | WRC

 Krzysztof Hołowczyc, Maciej Wisławski - sezon 1997

holek03m.jpg (11393 bytes) Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem sportowego sezonu wiadomo było, że zespół Mobil-Stomil Olsztyn oraz załoga Krzysztof Hołowczyc z Maciejem Wisławskim rozstali się z Fordem i po zawarciu korzystnej umowy z angielską firmą Prodrive będą jeździć Subaru Impreza 555. Głównym celem startów było zdobycie tytułu mistrza Europy, porzucając myśl o mistrzostwie Polski, jako że terminy rajdów krajowych pokrywały się z najwyżej punktowanymi (współczynnik 20) imprezami z cyklu Mistrzostw Europy 

Pierwszym występem w drodze po europejskie laury był Rajd El Corte Ingles ze startem i metą w Las Palmas, stolicy Gran Canarii i całych Wysp Kanaryjskich. Rajd znany Polakom, startowali w nim rok wcześniej z zupełnie niezłym skutkiem. Tegoroczny start miał być bardziej owocny, znajomość trasy i teoretycznie szybszy samochód pozwalały liczyć na miejsce nawet w pierwszej trójce. Już po przyjeździe okazało się jednak, że będzie trudniej niż rok temu. Na liście startowej, poza nazwiskami miejscowych znakomitości, znalazł się nie wymagający rekomendacji Belg Bruno Thiry (pamiętany z udanego startu w Rajdzie Polski w Oplu Kadecie) zaproszony na koszt organizatora w Fordzie Escorcie WRC oraz czterokrotny Mistrz Świata, Juha Kankkunen, który wystartował w samochodzie Toyota Celica GT-Four. Poza tym tacy kierowcy jak Jose Maria Ponce, Jesus Puras, Miquel Martinez na znanych sobie doskonale trasach są bardzo trudnymi rywalami nawet dla najlepszych, trudno więc było się spodziewać, aby K. Hołowczyc znalazł się na mecie rajdu w pierwszej trójce. Tym bardziej, że w nowego Subaru musiał się na tym rajdzie wjeździć.

holek05m.jpg (15023 bytes) Pierwszy odcinek mógł zaniepokoić kibiców "Hołka", pojechał go o 40 sekund wolniej niż Jesus Puras w Citroenie ZX kit car. Na pocieszenie - J. Kankkunen również przegrał, tyle że o połowę mniejszą różnicą czasu. Pomimo nietrafionych opon (zbyt miękkie) i poznawania samochodu Polacy jechali znacznie szybciej niż rok wcześniej. Niestety, inni kierowcy byli jeszcze szybsi. Ostatecznie zajęte na mecie szóste miejsce i 120 punktów w mistrzostwach Europy musiało usatysfakcjonować zawodników i kierownictwo zespołu. Rajd wygrał nieprawdopodobnie szybki Jesus Puras, minutę dłużej pokonał odcinki specjalne Bruno Thiry w Escorcie, zyskując nad Kankkunenem przewagę 1 minuty i 46 sekund. Do ostatniego odcinka trwała zacięta rywalizacja o trzecie miejsce. Zaledwie 5 sekund zabrakło Jose Marii Ponce, w minimalnie szybszym egzemplarzu Toyoty Celica GT-Four, do znalezienia się na podium, ostatecznie jednak wzięło górę doświadczenie Fina.

holek06m.jpg (14808 bytes) Po zdobyciu punktów na "Kanarach" ekipa Mobil - Stomil wybrała się na arcytrudną imprezę we Włoszech, na Rajd Piancavallo . Specyficzne trasy od lat są zbyt wymagające dla obcokrajowców. Włoska elita kierowców rajdowych tam właśnie zdobywa swoje niebywałe umiejętności, a że chętnych - i utalentowanych do uprawiania tego sportu wielu, to i wygrać, ba, znaleźć się na podium, w Italii nader trudno. Korzystniejszą strategią dla ekipy Mobil-Stomil wydawał się udział w Rajdzie Krakowskim, gdzie Krzysztof Hołowczyc musiałby zmierzyć się z czołówką polskich kierowców, a w tym towarzystwie zwycięża bez większych problemów. Podjęto jednak znacznie trudniejsze wyzwanie. Po zakończeniu imprezy Hołowczyc przyznał, iż był to jego najtrudniejszy rajd i chociaż wynik dla kibiców w Polsce nie jest imponujący, to zawodnikowi przyniósł największą w dotychczasowej karierze satysfakcję. Piąte miejsce jakie zajęła polska załoga w Piancavallo było tam pewnym wydarzeniem; rzadko komu, poza znającymi te trasy Włochami, udaje się dojechać tak wysoko. Dość powiedzieć, że w pierwszej dziesiątce załóg na mecie nie było żadnej poza włoskimi. No i jedną polską.

Po przejechaniu 900 km rajdu (w tym 290 km odcinków specjalnych) pierwszy na mecie zameldował się Andrea Dallavilla z Danielo Frapani w Subaru Impreza 555. Zaledwie 8 sekund więcej potrzebowali na pokonanie 25 oesów Andrea Aghini i Loris Roggia w Toyocie Celica GT-Four. Gianfranco Cunico z Pierangelo Scalvini w Fordzie Escort RS Cosworth stracili 56 sekund, a Fabrizio Tabaton z Maurizio Imerito (Toyota Celica GT-Four) 3 minuty i 1 sekundę. Polacy stracili niemal 5 minut do zwycięzcy, wygrywając dosłownie "rzutem na taśmę" o 16 sekund z Paolo Andreucci i Simoną Fedeli w Renault Megane Maxi. Zarobili 160 punktów - czyli cztery razy więcej niżby otrzymali za zwycięstwo w Rajdzie Krakowskim - i z dorobkiem 280 punktów znaleźli się na szóstej pozycji w klasyfikacji do mistrzostw Starego Kontynentu.

holek02m.jpg (10246 bytes) Rajd Albeny (dawniej Zlatni) jest doskonale znany naszej załodze, zwłaszcza doświadczonemu Maciejowi Wisławskiemu - startował tam sześciokrotnie, Hołowczyc trzykrotnie. Na starcie, poza Gianmarino Zenere i uczącym się europejskiej rywalizacji Volkanem Isikiem (ogromny fundusz i najnowszy model Forda) nie pojawili się inni kandydaci do tytułu mistrzowskiego w Europie. Mądra, ale też i szybka jazda przyniosła pewne zwycięstwo Polakom. Załoga Mobil-Stomil Olsztyn była faworytem rywalizacji i przedrajdowe proroctwa sprawdziły się w stu procentach. W początkowej fazie imprezy prowadzenie objął Volkan Isik, wynikało to jednak z taktyki Polaków; pierwsze cztery odcinki wytyczono po asflatowych ulicach bułgarskiego kurortu, były one raczej prologiem niż właściwaymi odcinkami specjalnymi. Wszystko rozstrzygnęło się w górach, gdzie drogi bardzo dziurawe i właśnie pod takie warunki ustawione było zawieszenie samochodu Hołowczyca. Od piątego odcinka nasza załoga wygrywała wszystkie próby powiększając swoją przewagę o kilka, kilkanaście sekund na każdej. Na 12. oesie Polacy uszkodzili prawe koło i stracili prawie pół minuty, jednak pechowy przypadek nie zmienił klasyfikacji. Po przejechaniu 1160 km w tym 320 km odcinków specjalnych Krzysztof Hołowczyc z Maciejem Wisławskim osiągnęli metę z przewagą 3 minut i 30 sekund nad Zenere i ponad 6 minut nad Isikiem. Z 31 OS Polacy wygrali 27, co najlepiej świadczy o ich przewadze nad konkurentami, a 400 punktów dopisane na konto K. Hołowczyca bardzo poprawiło humory zespołu i miejsce w europejskim championacie. Przed kolejnym imprezą z najwyższym współczynnikiem 20, Rajdem Polski, załoga Mobil-Stomil Olsztyn z dorobkiem 680 punktów klasyfikowana była na drugim miejscu za Włochem Andreą Dallavilla, który zgromadził ich 770.

holek07m.jpg (11954 bytes) Do 54. Rajdu Polski zawodnicy przygotowywali się bardzo starannie. Nie udało się wygrać. Trzynastego czerwca, w piątek, na OS-4 Rajdu Polski, załoga Krzysztof Hołowczyc i Maciej Wisławski na Subaru Impreza 555 wypadła z trasy tracąc ok. pięciu minut. Po szaleńczym pościgu za rywalami ("Hołek" wygrał 16 "oesów" z 24, Patrick Snijers na Fordzie Escorcie WRC - 7 i Robert Gryczyński na Toyocie Celica - 1) udało się zdobyć trzecie miejsce, za Snijersem (strata 3 min 34 s) i rewelacyjnie jadącym Jerzym Kuligiem na Renault Megane Maxi (strata 2:19 do zwycięzcy). Hołowczyc jechał z uszkodzoną skrzynią, którą naprawiono dopiero po drugim dniu zawodów . Z planowanych 400 punktów udało się zdobyć tylko 240. To wystarczyło do objęcia prowadzenia w Mistrzostwach Europy. Redaktor Andrzej Borowczyk, który przez kilka lat był rzecznikiem prasowym tej imprezy, mawiał, iż ten kierowca, który wygra Rajd Polski zostaje w tym sezonie mistrzem Europy. Jedynie w 1997 roku ta prawidłowość się nie sprawdziła.

Po Rajdzie Polski przyszła kolej na Deutschland Rally . To już trzeci z kolei start polskiej załogi w tej imprezie. Dwa lata temu niespodziewany wynik - trzecie miejsce - był sporą sensacją. W ubiegłym roku Krzysztof Hołowczyc z Maciejem Wisławskim uciekli z płonącej Toyoty i to był koniec marzeń o dobrym wyniku w Mistrzostwach Europy 1997. Dobrze, że uszli z tej przygody cało, Z samochodu został jedynie wypalony wrak, a fragment stopionej głowicy zdobi dziś ścianę w Rajdowej Karczmie w Piasecznie. Wiadomo było, że tym razem w walce o pierwsze miejsce udział wezmą Dieter Depping, Matthias Kahle, Armin Kremer i Krzysztof Hołowczyc. Polak startował z numerem 2, zgodnie z zajmowanym miejscem w klasyfikacji mistrzostw Europy. Armin Kremer i Sven Behling na 9. odcinku wypadli z trasy i ich Subaru stanęło w płomieniach. Kierowcy szczęśliwie udało się wyskoczyć z płonącego samochodu, pilot jednak spłonął. O tragicznych skutkach wypadku pozostali kierowcy dowiedzieli się po zakończeniu pierwszego dnia rajdu. Chcieli się wycofać, po dłuższych targach jednak pojechali dalej. Ostatecznie zwyciężył Deter Depping z Dieterem Hawranke w Fordzie Escorcie Cosworth RS przed Matthiasem Kahle z Dieterem Schneppencheimem w Toyocie Celica GT-Four i Krzysztofem Hołowczycem z Maciejem Wisławskim w Subaru Impreza. Tragedia, która wydarzyła się na trasie, śmierć młodego studenta z Rostocku, uświadomiła wszystkim jak bardzo niebezpieczny jest ten sport. Zwycięstwo, punkty, mistrzostwa, wszystko to nie ma najmniejszego znaczenia wobec najwyższej ceny, jaką nagle przychodzi zapłacić.

Kolejny start przewidziano w Polsce, na Rajdzie Kormoran, gdzie Hołowczyc z Wisławskim wystartowali samochodem przygotowanym specjalnie do tras szutrowych. Po poznaniu auta w nowej konfiguracji mieli jechać dopiero do Grecji, aby wziąć udział w szutrowym rajdzie Elpa. Zamiast tego natychmiast po Kormoranie auto wróciło do Prodrive, a załoga zaczęła pakować walizki, aby wyjechać na Maderę.

holek08m.jpg (8472 bytes) Zmianę planów startowych polskiej załogi spowodowała informacja o uczestniczeniu Belga Bruno Thiry w dalszych eliminacjach do Mistrzostw Europy. Do tego czasu Hołowczyc prowadził w championacie kontynentu, ale fakt, że - jak się dowiedziano - Thiry zamówił w Prodrive dwa samochody - jeden na asfalty, drugi na szutry - mógł oznaczać, że planuje starty we wszystkich pozostałych rajdach z najwyższym współczynnikiem. Jedną z możliwych taktyką dla polskiej załogi walczącej o tytuł musiał być udział we wszystkich imprezach, w których wystartuje Belg i dojeżdżanie w nich do mety w miarę możliwości na wysokich miejscach. Bruno Thiry jest prawdopodobnie szybszy (w styczniu, w Rajdzie El Corte Ingles Thiry zajął 2. miejsce, Hołowczyc 6. tracąc do Belga ponad pięć minut) od Krzysztofa Hołowczyca i zapewne będzie wygrywał kolejne rajdy, jednak aby zniwelować różnicę punktową, jaka dzieli go do naszej załogi musiałby wygrać rajd, w którym Polacy nie osiągną mety. Innym sposobem zdobywania tytułu najlepszego rajdowca Europy mogło być zdobywanie punktów tam, gdzie najłatwiej. Ale gdzie jest łatwo?

W kolejnej imprezie liczonej do Mistrzostw Europy z najwyższym współczynnikiem 20, rozgrywanym na malowniczej wyspie Madera - Rallye Vinho da Madeira - Krzysztof Hołowczyc z Maciejem Wisławskim chcieli zdobyć co najmniej 100 - 160 punktów. Wydawało się, że udział w rozgrywanym w tym samym terminie Rajdzie Hunsrück (współczynnik 10) jest przedsięwzięciem korzystniejszym; przy niższych kosztach szansa na zdobycie 120 - 150 punktów była znacznie większa (trzecie miejsce daje 12 pkt., pomnożone przez współczynnik dawało 120 pkt.). Polacy dwukrotnie jechali w tej imprezie i znali jej specyfikę, tak że miejsce na podium było realne. Zdecydowano jednak że zespół pojedzie na Maderę i tam będzie walczył o punkty. Zadanie było bardzo trudne, na liście zgłoszeń znalazły się znane nazwiska europejskie i kilku znakomitych kierowców miejscowych, którzy jak wiadomo potrafią u siebie wygrywać z najlepszym. W obsadzie rajdu znalazły się dwie szczególnie groźne (w klasyfikacji Mistrzostw Europy) dla Polaków załogi: Andrea Aghini z Maurizio Imerito w Toyocie Celica GT-Four (955 punktów) oraz wspomniany wcześniej Bruno Thiry ze Stephane Prevot (960 punktów) w samochodzie... Ford Escort! Czy zatem informacje o zakupieniu dwóch Subaru były nieprawdziwe? A może Belg będzie w nowym samochodzie startował w kolejnych eliminacjach? Już na miejscu okazało się, że Thiry ma poważne kłopoty z finansowaniem startów i nie wiadomo, czy zdobędzie fundusze na kolejne eliminacje.

holek04m.jpg (8226 bytes) Od początku Polakom jechało się nie najlepiej. Dały o sobie znać braki w znajomości trasy, a do tego jeszcze pojawiła się drobna niesprawność hamulców. Po pierwszym dniu zawodów Hołowczyc z Wisławskim zajmowali 12 pozycję ze stratą nieco ponad pięciu minut. Znakomita pogoda była na rękę miejscowym kierowcom jadącym w przednionapędowych francuski kit carach, jednak dystans jaki dzielił Polaków od czołowej załogi już po pierwszym dniu zawodów budził co najmniej zdziwienie. Drugi dzień rywalizacji nie mógł i nie przyniósł poprawy pozycji, po wycofaniu się Andrea Aghiniego (awaria silnika) Polacy awansowali na jedenaste miejsce i ukończyli rajd bez żadnych punktów. Bruno Thiry dojechał do mety na czwartej pozycji i zdobywając 200 punktów mocno zbliżył się do Hołowczyca; dzieliło ich już tylko 160 punktów. Był to jak dotąd najsłabszy występ na arenach międzynarodowych, niemniej Polacy nadal byli liderami klasyfikacji mistrzostw Starego Kontynentu.

Kolejnym startem polskiej załogi był udział w trudnym Rajdzie ELPA-Halkidiki w Grecji. Z pośród groźnych rywali walczących o mistrzostwo Europy na liście startowej znalazł się Bruno Thiry oraz Zenere w Subaru. W ostatniej chwili okazało się, że Belg jednak w rajdzie nie wystartuje ponieważ... nie ma pieniędzy. Swoim doświadczeniem wspomagał jednego z mniej liczących się rywali, licząc zapewne na to, iż w ten sposób uda się odebrać punkty naszej załodze. Krzysztof Hołowczyc czuje się na szutrach najlepiej i tę eliminację do mistrzostw Starego Kontynentu wygrał w cuglach. Kolejne punkty i przewaga Polaków nad następnym w klasyfikacji Zenere (ukończył rajd na piątym miejscu) przed ostatnimi dwoma "dwudziestkami" wynosiła równe 500 punktów.

holek09m.jpg (9153 bytes) Tytuł mistrzowski wydawał się już przesądzony, należało jeszcze wystartować w szutrowym Rajdzie Cypru i zajmując na nim miejsce w pierwszej piątce można było rozpocząć fetowanie pierwszego od wielu lat dla Polaka tytułu najlepszego rajdowca w Europie.Do tej imprezy Krzysztof Hołowczyc z Maciejem Wisławskim przygotowywali się bardzo starannie, pamiętając zapewne relacje Mariana Bublewicza, który również tam walczył o punkty w mistrzostwach Europy (zdobył wówczas tytuł wicemistrza kontynentu). Mówił o poczuciu ogromnego niebezpieczeństwa, kilkusetmetrowych przepaściach, wąskich, niczym nie zabezpieczonych drogach, osypujących się ze zboczy kamieniach, wspominał, że najlepiej jeździło mu się w nocy, gdyż nie widać było całej grozy pięknego krajobrazu. Cypr się przez te kilka lat nie zmienił, wysoko w górach wyznaczone odcinki specjalne są tak samo groźne dla rajdowców. W ciągu dwóch tygodni Polacy zdążyli przejechać wszystkie odcinki specjalne trzy, niektóre czterokrotnie, pomimo to mieli poczucie niedoskonałej znajomości trasy. Zwłaszcza, że w tamtych warunkach zdarzają się różne niespodzianki. W czasie treningów w pewnym momencie wybuchły im obie poduszki powietrzne w treningowym samochodzie. Mieli wtedy sporo szczęścia; huk, ogień i dym, wylatująca przednia szyba i mocne uderzenie wybuchającego wora to dość na to, aby stracić panowanie nad żwawo jadącym samochodem. Hołowczyc opanowania nie stracił i obaj wyszli z opresji cali i zdrowi.

holek10m.jpg (10942 bytes) Do Nikozji nie przyjechali rywale, którzy liczyli się w mistrzostwach Europy i mogli by zagrozić załodze Mobil-Stomil Olsztyn. Tak więc na starcie mieli sytuację komfortową, nie musieli z nikim wygrywać, a jedynie ukończyć rajd. Rozpoczęli spokojnie i pomimo w miarę spokojnej jazdy od pierwszego odcinka objęli prowadzenie. Po 11 odcinku specjalnym Krzysztof Hołowczyc z Maciejem Wisławskim mieli już cztery minuty przewagi nad kolejną załogą. Wygrali wszystkie z 19 rozegranych oesów, pobiwszy aż 17 rekordów trasy (10 odcinków specjalnych było nowych), w tym dwa rekordy z 1996 r. ówczesnego Mistrza Europy Armina Schwarza aż o 30 i 17 sekund! Na mecie wielka radość. Tytuł Mistrza Europy po raz pierwszy od niemal trzydziestu lat zdobywają Polacy. Na rampie szampan, przedstawiciele sponsorów, dziennikarze i Mazurek Dąbrowskiego. Radość i wzruszenie.

Znakomity samochód, wspaniały pilot, świetnie zorganizowany i profesjonalny zespół serwisowy, możni, lojalni i bardzo wspierający - również psychicznie - sponsorzy, grupa przyjaciół i dobre myśli tysięcy kibiców, rozsądna taktyka i szczęście to wszystko było na kolejnych rajdach w rękach Krzysztofa Hołowczyca prowadzącego Subaru Imprezę od startu do mety. Wystarczył minimalny błąd, by wielkie marzenie chłopaka z Olsztyna stało się nierealne. Krzysztof Hołowczyc już nie jest chłopakiem, swoje chłopięce marzenia potrafi realizować jako dojrzały zawodnik. Dziś cieszy się faktem, że został mistrzem Europy. W przyszłym roku zespół zamierza ruszyć na trasy rajdów z cyklu mistrzostw Świata.

holek11m.jpg (8837 bytes) Gdzie Hołowczyc z Wisławskim zdobywali punkty:

Rajd El Corte Ingles (Hiszpania)

6 miejsce 120 pkt.

Rajd Piancavallo (Włochy)

5 miejsce 160 pkt.

Rajd Albeny (Bułgaria)

1 miesce 400 pkt.

Rajd Polski (Polska)

3 miejsce 240 pkt.

Rajd Deutschland (Niemcy)

3 miejsce 240 pkt.

Rajd ELPA-Halkidiki (Grecja)

1 miejsce 400 pkt.

Rajd Cypru (Cypr)

1 miejsce 400 pkt.